Dawno mnie tu nie było, ale bardzo potrzebowałam czasu, żeby przemyśleć sobie wszystko i zweryfikować blogowe plany i marzenia. Piszę, kasuję, dopisuję, kładę się spać, budzę w środku nocy i znów piszę. A potem kasuję. Ciężko jest mi to wszystko ubrać w słowa i nawet nie wiem, czy da się zrobić to dobrze… To zdecydowanie najdłużej powstający wpis w historii bloga i zdecydowanie najbardziej emocjonujący.
CO DOBREGO?
Ostatnio spotkał mnie ogromny zaszczyt. Stałam się częścią świetnego projektu i napisałam artykuł w jedynym takim czasopiśmie dla blogerów. Obok mnie leży trzeci numer ‘Blogostrefy’ otwarty na stronie 96 i nieśmiało uśmiecha się z niego do mnie moja własna twarz. To było cudowne doświadczenie. (Przy okazji zachęcam wszystkich do zakupu ‘Blogostrefy’ – TUTAJ znajdziecie więcej szczegółów). w swoim artykule napisałam, że sieć jest jednocześnie dobrodziejstwem i przekleństwem oraz poleciłam filmy, w których wirtualny świat trochę za bardzo wkracza w naszą strefę prywatności. Miło jest czuć, że jest się członkiem grupy znanych i poczytnych autorów, którzy stoją za sukcesem ‘Blogostrefy’.
CO ZŁEGO?
Myślę, że zasłużyliście sobie na chwilę szczerości. Sama nie wiem od czego zacząć. Chyba od tego, że w życiu każdego blogera przychodzi taki moment, że zastanawia się, czy to wszystko ma sens… I stałam już o krok od zamknięcia KinoŚwinki na zawsze! Od pewnego czasu tkwię w pułapce. Pułapce czasu, własnego samozaparcia i jakiegoś absurdalnego lęku, że nie mogę niczego zawalić…
Nie chcę się oczywiście użalać nad sobą, ale obowiązków mam coraz więcej, a czasu nie przybywa. Jestem paskudną idealistką i jeszcze bardziej paskudną perfekcjonistką a jak coś robię to zawsze na 100%. Nie wybaczyłabym sobie sytuacji, że nie robię czegoś na maksimum swoich możliwości. Zaniedbałabym wtedy nie tylko bloga, ale i resztę ważnych dla mnie rzeczy.
Wiecie dobrze, że ten blog powstał z miłości do filmów. I niestety z biegiem czasu blogowanie ograniczyło moją fascynację. Brzmi to strasznie, ale tak właśnie jest. ‘Nie obejrzę tego filmu, bo przecież muszę jeszcze napisać posta, nie mam czasu na kino, bo komentarze. Bo maile, bo facebook i cała ta okołoblogowa otoczka, której ‘zwykły’ śmiertelnik, często nie widzi…’ Oglądanie filmów i wypady do kina ograniczyłam tylko do tych, które potencjalnie mogłabym opisać na blogu i których recenzje mogłyby Was zainteresować… Nie oglądałam tego co CHCIAŁAM, tylko to co MUSIAŁAM obejrzeć. Sama stałam się trochę jakby więźniem moich zobowiązań… I właśnie dlatego postanowiłam, że koniec z tym. Bo kino to nadal moja wielka, wielka, wielka miłość i nie mogę z niej świadomie rezygnować.
CO DALEJ?
Myśl o końcu KinoŚwinki spadła na mnie niespodziewanie. Przemyślałam to dobrze, na wszystkie strony i porozmawiałam z bliskimi, którzy odwiedli mnie od tego pomysłu (DZIĘKI!!!). Ostatecznie postanowiłam, że zbyt dużo czasu, energii i SERCA poświęciłam temu miejscu, by jednym kliknięciem z wszystkiego zrezygnować. Blogowanie było, jest i zawsze będzie ważną częścią mojego życia. To niesamowita lekcja pokory, systematyczności i samozaparcia. Gdy nikt nie wierzył, że to się uda, ja skrupulatnie robiłam swoje. Gdy wszyscy zastanawiali się po co mi to, ja pisałam kolejne teksty. Dokładnie pamiętam ten dzień, kiedy postanowiłam dzielić się moimi przemyśleniami na temat filmów. Było chłodne, listopadowe popołudnie i ktoś znajomy kolejny raz zapytał co ciekawego mógłby obejrzeć. Pomyślałam wtedy, że może na świecie jest więcej osób, które zechcą obejrzeć to, co im polecę. Na początku nie było łatwo… Nie zliczę ile godzin zajęło mi budowanie tego mojego małego kinoświnkowego świata, ale uwierzcie, że nie żałuję ani minuty.
KinoŚwinka to ogromna społeczność czytelników. Was, moi drodzy. Czytacie, komentujecie, lajkujecie, udostępniacie i wspieracie mnie od lat. Nie znajdę słów, by wyrazić wdzięczność za każdą i każdego z Was. Bez Waszego udziału to wszystko nie miałoby sensu. Statystyki, wykresy i liczby są ważne dla blogera… Dla mnie jednak to zawsze jest na którymś tam miejscu na liście. Ja liczę Was w liczbie uśmiechów, które wywołały na mojej twarzy Wasze komentarze. Albo ilością szybszych uderzeń serca po przeczytaniu tych wszystkich miłych maili… Po prostu dziękuję! Dziękuję za wszystko.
CO SIĘ ZMIENI?
Wiem, że często czerpiecie stąd inspirację, dlatego blog zostaje, ale nie będę się już trzymać swoich wcześniej narzucanych harmonogramów. Będzie na luzie, bez spiny, jak kiedyś. Postanowiłam też, że odtąd niemożliwe będzie dodawanie komentarzy. Zachęcam Was serdecznie do kontaktu mailowego! kontakt@kinoswinka.pl , śledzenia Facebooka (KLIK!) i Instagrama (KLIK!).
„Wszystko ma swój sens
Tylko dlatego
Że się kończy zmienia.
Widzisz: zawsze i wszędzie!”
(parafrazując: Stanisław Lem, z książki „Szpital Przemienienia”. Dzięki Sz.!)